eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiNoble straszy kredytobiorców › Odp: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
  • Data: 2009-02-20 13:39:12
    Temat: Odp: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
    Od: "Baloo" <b...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał

    > Jeśli coś nie ma sensu, to zakładać że bank jest instytucją
    > charytatywną i
    > będzie się krępował wykorzystać dorosłego człowieka, który
    > podpisując umowę
    > powinien być świadom jej konsekwencji - zwłaszcza, jeśli istnieją
    > poważne
    > przesłanki do podejrzeń o możliwość popełnienia błędu. Ja wiem, że
    > najlepiej to żebyśmy zdrowi byli i bogaci, ale jak się podpisuje
    > umowę, to
    > trzeba analizować ryzyko, zaś jeśli się nie potrafi, to warto
    > zasięgnąć
    > opinii niezależnego fachowca albo przynajmniej kogoś mającego
    > przytomność w
    > temacie.

    Widzisz sęk w tym, że wszyscy "niezależni" fachowcy albo chodzą na
    postronku banków albo tak naprawdę sami się na niczym nie znają. Poza
    tym sądzisz, że ludzie zapożyczając się na parędziesiąt lat w setkach
    tysięcy złotych naprawdę załatwiali to tak, jak się załatwia kupno
    bułek na śniadanie? Bo ja śmiem wątpić. Problem tylko w tym, że mimo,
    iż umów nie podpisują dzieci, tylko ludzie dorośli, to nie można od
    nich wymagać takiej samej wiedzy, jaką posiada bank. A tego się
    właśnie od nich wymaga. Dodatkowo jeśli doradca jest świetny, ale nie
    w rzetelnym doradctwie, a jedynie we wciskaniu kitu i potrafi
    "zaczarować" klienta, który po prostu jest laikiem, to sprawa jeszcze
    bardziej się komplikuje. Pewnie dla wielu nie jest to żadnym
    wytłumaczeniem, ale problem nie dotknął parudziesięciu staruszków
    oczukanych przez przedstawiciela Providenta, tylko dziesiątki tysięcy
    ludzi.
    Mądry Polak po szkodzie, to prawda, ale uważam, że mimo to nie wolno
    określać mianem głupoty ludzi, którzy po prostu zaufali instytucjom,
    które nigdy wcześniej tego zaufania nie zawiodły.

    > Pretensje do banków, że żerują na ludzkim lenistwie i naiwności

    Eee tam. Nie lenistwo i naiwność, tylko po prostu niewiedza.
    Jeśli kupujesz samochód, to wgłębiasz się w tajniki budowy silnika? A
    kupując komputer w tajniki jego działania? Leczysz się sam, dzieci
    uczysz sam, sprawiedliwości dochodzisz na własną rękę? I tak dalej?
    Jesteś ekspertem ze wszystkich dziedzin życia, w jakich funkcjonujesz?
    Jeśli tak, to zwracam honor i dalsza dyskusja nie ma sensu. Jeśli nie,
    to wybacz, ale nie wiesz, kiedy sam możesz dostać kopa w d...ę, czego
    oczywiście nie życzę.

    > zwłaszcza jeśli nie chodzi o mętne sztuczki i
    > kruczki albo względnie mało prawdopodobne ryzyko, ale dość oczywistą
    > konstatację, że już biorąc kredyt walutowy na 110% inwestycji i 100%
    > zdolności kredytowej wystawiamy się na olbrzymie ryzyko przy nawet
    > drobnych
    > problemach z płynnością finansową (choroba, niespodziewane wydatki,
    > problemy z dochodami)

    Ale nie mówimy teraz o takich problemach, tylko o ryzyku kursowym.

    > nie wspominając o olbrzymim ryzyku kursowym (złotówka
    > na górce)

    No chyba pęknę ze śmiechu. Naprawdę w sierpniu 2008 wiedziałeś, że
    złoty jest na górce?? I nie ogłosiłeś tego nigdzie, nie krzyczałeś
    "ludzie uwaga, złoty na górce, przygotujcie się na spadek"? Dlaczego?
    A teraz co jest? Dołek złotego czy jeszcze długa do niego droga? A
    jeśli długa, to kiedy zacznie się odwrotny trend? No powiedz, warto
    jeszcze brać kredyty w PLN czy już tylko w walutach, bo złoty znów się
    będzie umacnia? ;-)

    > więc skąd przeświadczenie, że bank powinien zakładać
    > niepełnosprawność
    > umysłową dojrzałego człowieka, który znakomicie radzi sobie w
    > społeczeństwie, czego dowodem jest wysoka zdolność kredytowa i
    > stabilne
    > zatrudnienie? I niby co taki bank miałby zrobić?

    Przedstawiać CAŁĄ prawdę? Mówić wprost o ryzyku kursowym, przedstawiać
    harmonogram spłat i wzrost kapitału w przypadku spadku kursu złotego,
    analizować z klientem przebieg kursów walut na przestrzeni lat i
    doradzać mu RZETELNIE, co powinien zrobić. A nie co się bankowi teraz
    opłaca.
    A jak było naprawdę? O kredytach złotowych nie mówiło się wcale, były
    obwarowane koszmarnymi warunkami, walutówki wręcz wciskano do rąk,
    mówiąc "Panie, żeby to się przestało opłacać, to frank musiałby
    skoczyć do 3.5 zł, a tak nie było od samiuśkiej wojny. Teraz od lat
    jest trend spadkowy i nic nie wskazuje na to, że miałoby się to
    zmienić". I teraz uważasz, że taki zwykły człowiek z ulicy powinien
    posiąść skądś (skąd u licha, skoro WSZYSCY trąbią tak samo, jak ten
    doradca) jakąś magiczną wiedzę, lepszą niźli ten bankowiec i podjąć
    właściwą decyzję? Jeśli tak, to po jakiego grzyba wobec tego istnieją
    doradcy i bankowcy, jeśli w rezultacie wyszłoby, iż są głupsi, niż
    zwykły, niekształcony człowiek? A jeśli nie głupsi, jeśli to wszystko
    jednak wiedzą, to? No właśnie - to znaczy, że są nierzetelni i kłamią.
    Koło się zamyka.

    > Te banki, które nie poszły z owczym pędem kredytów na 110%
    > inwestycji i
    > 100% zdolności kredytowej, traciły w dobie prosperity, bo były
    > postrzegane
    > wręcz jako hamulcowi rozwoju społecznego -

    No właśnie, a pozostałe banki miały w dupie własne bezpieczeństwo,
    więc chciwie rzuciły się do sprzedaży subprime'ów, a teraz skomlą i
    usiłują wmówić, że to tylko i wyłącznie wina głupiego klienta. Bez
    jaj.

    > Tak BTW, żeby nie było, my z żoną też mamy wysoki kredyt hipoteczny,
    > który
    > na szczęście zdążyłem przewalutować drogą konsolidacji w odpowiednim
    > momencie, a nawet nieco za wcześnie, biorąc pod uwagę zmiany kursu.
    > I też
    > ponosimy ryzyko wahań cen nieruchomości - ale dysponujemy jakimiś
    > mozliwościami dodatkowego zabezpieczenia (lokal użytkowy z wolną
    > hipoteką,
    > mieszkanie rodziców), a ponadto nasza nieruchomość nie była
    > wyceniana na
    > wariackich papierach i raczej nie straci szybko na wartości.
    > Ponadto zaś mamy zabezpieczenie na wypadek śmierci - w postaci
    > ubezpieczeń
    > o sumie przewyższającej wartość zobowiązań kredytowych. To
    > oczywiście
    > kosztuje, dlatego nasz dom wciąż jeszcze nie jest na 100%
    > wykończony, bo
    > nie chcieliśmy przekraczać pewnego pułapu, który uznaliśmy za
    > nadmiernie
    > ryzykowny. Ale przynajmniej śpimy nieco spokojniej niż inni
    > kredytobiorcy -
    > choć ryzyko zostanie wyeliminowane tak naprawdę dopiero po spłaceniu
    > całego
    > kredytu :)

    Trzymam zatem kciuki, żeby to się nie zmieniło, albo zmieniło tylko na
    lepsze :)


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1