Sprawa Goldman Sachs: kto jest winny?
2010-05-04 12:55
Przeczytaj także: Przyczyny kryzysu finansowego w USA
Problem leży właśnie w konstrukcji całego amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych, a nie w niewywiązywaniu się z obowiązków informacyjnych przez jeden bank. Być może to kontrowersyjna teza, ale winę za największy kryzys finansowy od Wielkiej Depresji, w równym stopniu ponoszą banki oraz politycy, którzy luźnymi przepisami zachęcali firmy i rządowe agencje (Freddie Mac i Fannie Mae) do udzielania kredytów hipotecznych każdemu, kto zamarzył zostać posiadaczem własnej nieruchomości. System został tak zaprojektowany, że wszystkim jego uczestnikom opłacało się przymykać oko na wszelkie wątpliwości i grać po tej samej stronie. Ludzie na wszystkich etapach tej skomplikowanej układanki niekoniecznie mieli złe intencje, reagowali tylko na zachęty systemu.
- Reprezentanci niższej klasy średniej pomimo braku wystarczających dochodów dali się przekonać, że „amerykański sen” może się spełnić. Zaciągali kredyt, ponieważ rosnące ceny domów dawały nadzieję, że za kilkanaście miesięcy będzie można wykorzystać wzrost wartości nieruchomości refinansując kredyt, a uzyskaną nadwyżkę kapitału np. zainwestować jako wkład własny w kredycie pod kolejny dom.
- Rządowi kredytodawcy i prywatne banki pracowały jak fabryki, wymyślając nowe sposoby na zwiększenie sprzedaży i wciśnięcie kredytów osobom o coraz niższych dochodach. W latach 2004-2006 normą stały się „kredyty na dowód”, którym nadawano różne skomplikowane nazwy i struktury. W praktyce nie trzeba było się szczególnie nagimnastykować, aby bez wkładu własnego otrzymać kredyt na drogą nieruchomość w atrakcyjnej lokalizacji i dodatkowo uzyskać dwuletnie odroczenie spłaty rat. Nietrudno zgadnąć, kim mogli być odbiorcy takich produktów finansowych.
- FICO, czyli system oceny zdolności kredytowej kredytobiorców, pozwalał łatwo poprawić niezadowalający wynik, np. dodatkowe punkty można było uzyskać zaciągając kredyt gotówkowy i spłacając go od razu.
- Banki inwestycyjne opakowywały kredyty i w formie obligacji wypuszczały na rynek. Ich nabywcami początkowo były fundusze emerytalne i inwestycyjne, a z czasem dołączyła do nich większość wielkich korporacji, posiadających nadwyżki gotówkowe.
- „Brak analitycznych narzędzi”, pozwalających wyceniać skomplikowane instrumenty pochodne bazujące na kredytach oznaczał, że instytucje finansowe kupowały w ciemno instrumenty, których nie rozumiały. Ocenę ryzyka delegowano do agencji ratingowych, które po fakcie okazały się równie niekompetentne.
- Agencje zarabiały na prowizjach za przyznawane ratingi, więc im więcej obligacji wyemitowały banki, tym lepiej dla agencji.
Garstka sceptyków
Paradoksalnie, jedynymi trzeźwo myślącymi uczestnikami rynku, którzy zajmowali inne stanowisko, byli spekulanci. Nikt inny nie posiadał motywacji, by stawiać niewygodne pytania i wątpić w efektywność rynku, bazującego na jedynym coraz bardziej niepewnym scenariuszu: że nieruchomości będą drożały. Im bliżej całej machiny się stało, tym trudniej było dostrzec jej niedorzeczność.
W 2005 roku, kilkadziesiąt spośród ok. 13 tys. funkcjonujących wówczas funduszy hedgingowych, rozpoczęło gromadzenie instrumentów pozwalających zarabiać na nadciągającym krachu. Później zarzucano im zarabianie kosztem ludzkiego nieszczęścia, ale brutalna prawda jest taka, że wykorzystali oni jedynie skrajną nieracjonalność całego systemu. Jednym z pierwszych, którzy dostrzegli nadarzającą się okazję był Paulson & Co., który dla zawarcia transakcji potrzebował drugiej strony. Ubezpieczenia instrumentów bazowych wybranych i zakupionych przez ACA były w praktyce zakładem, że bańka pęknie przed wygaśnięciem Abacusa. Gra była warta świeczki, ponieważ instrument CDS, z którego korzystał Paulson za pośrednictwem Goldman Sachs, został pomyślany tak, że ryzyko rozkładało się nierównomiernie. Jedna strona wykładała 1 mld USD na zakup instrumentów bazowych, licząc na wzrost ich wartości, druga zabezpieczała się przed spadkiem cen i płaciła nie równowartość tej kwoty, ale znacznie mniejszą roczną lub półroczną składkę.
oprac. : Łukasz Wróbel / Open Finance
Przeczytaj także
-
Kryzys bankowy: wpuszczeni w szwedzkie maliny
-
Polska i świat w 2014 roku
-
Klif fiskalny zniknął, problemy nie
-
Klif fiskalny: jaki będzie finał?
-
Klif fiskalny: co warto wiedzieć?
-
Kryzys w strefie euro uderzy w USA?
-
Sektor finansowy a problemy strefy euro
-
Skąd się wziął kryzys finansowy w USA?
-
Fundusze ratujące banki to zły pomysł