Zadłużenie krajów rozwiniętych bagatelizowane
2009-12-08 13:16
Przeczytaj także: Poziom długu publicznego wymaga stałej kontroli
Choć sprawa długów szejka wydaje się mieć mały związek z przyszłością światowego systemu finansowego, to obserwacja przebiegu tego typu incydentów może być bardzo pouczająca. Mogą one nam w pewnym stopniu przybliżyć, jak może wyglądać kolejny kryzys finansowy. Wiele bowiem wskazuje na to, że jego źródłem będą właśnie długi rządowe. Najpoważniejszy problem dotyczy jednak nie odległych zakątków świata, lecz czołowych państw rozwiniętych.Szacuje się, że w 2010 roku łączny dług wszystkich rządów świata wyniesie 49 bilionów dolarów. Jedna trzecia tej sumy urosła od 2007 roku – między innymi na skutek walki ze skutkami kryzysu finansowego, zaciągnięty został dług stukrotnie przekraczający wartość (w cenach bieżących) planu Marshalla. Choć bezwzględne liczby mogą robić wrażenie, warto odnieść je do wielkości gospodarek. W 2010 roku dług publiczny, wedle agencji Moody’s dojdzie do 80% światowego PKB, czyli znajdzie się na poziomie notowanym w historii jedynie w czasie Drugiej Wojny Światowej. Oczywiste jest, że ze względu na ich znaczenie w światowej gospodarce, za wzrost ten odpowiadają przede wszystkim kraje rozwinięte: Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Japonia.
Choć w tym roku deficyty budżetowe w państwach zachodnich były rekordowo wysokie, kolejny nie będzie pod tym względem jednak znacząco lepszy. USA planują utrzymywać deficyt na poziomie ok. 10% PKB, a w Wielkiej Brytanii nawet jeszcze wzrośnie do ok. 13% PKB. A to wciąż jeszcze nie wiele w porównaniu z prognozowanym w przyszłości wzrostem wydatków rządowych na skutek z pogarszającej się na Zachodzie sytuacji demograficznej.
Analitycy Goldman-Sachs przeprowadzili niedawno symulację, mającą za zadanie ocenić, jak będzie wyglądała kondycja budżetowa państw OECD w najbliższych dekadach (do 2050 roku). Założono, że udział wydatków na ochronę zdrowia oraz emerytury będzie rósł zgodnie z obowiązującym w danym kraju systemem opieki społecznej i utrzymującymi się trendami demograficznymi. Pozostałe wydatki publiczne miałyby rosnąć w tym samym tempie, co PKB, zaś realne oprocentowanie długu pozostałoby na poziomie historycznej średniej. Choć warunkom symulacji można zarzucić nadmierny optymizm (wydatki publiczne mają tendencję do szybszego wzrostu, a oprocentowanie długu może być wyższe, gdyż jest on zdecydowanie większy niż kiedyś), to i tak jej wyniki są przerażające.
Żeby utrzymać dzisiejszy poziom zadłużenia w relacji do PKB kraje rozwijające się musiałyby zwiększyć swoje dochody budżetowe oraz zmniejszyć wydatki o łączną sumę odpowiadającą średnio 5,4% ich PKB. Na największe dostosowanie musiałyby zdobyć się Irlandia, Japonia, Hiszpania i Grecja (ok. 10% PKB), znaczącą korektę budżetu w najbliższych latach powinny wziąć na siebie także Wielka Brytania (8,6% PKB) i Stany Zjednoczone (5,8%). Najlepiej pod tym względem w Europie wypadają kraje skandynawskie i Niemcy.
oprac. : Maciej Bitner / Wealth Solutions
Przeczytaj także
-
Azja finansuje zadłużenie USA
-
Zadłużenie Japonii rośnie
-
Dług publiczny realnym zagrożeniem
-
Kryzys finansowy a plany naprawcze
-
Kryzys kredytowy a zdrowie pracowników
-
Dług publiczny Polski: wyższe odsetki tylko na Węgrzech
-
Dług publiczny Polski spada? Tak, ale nie są to dobre wieści
-
Jakie skutki reformy przepisów fiskalnych Unii Europejskiej dla Polski?
-
Inflacja, PKB, FUS. Czy znamy te pojęcia?