eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyPorady finansowe › Polski fundusz czy zagraniczny?

Polski fundusz czy zagraniczny?

2009-05-01 08:41

Przeczytaj także: Fundusze zagraniczne do systematycznego oszczędzania


Szczególną uwagę trzeba zwrócić na wspomnianą akumulację wpłat. Generalnie zasada jest taka, że prowizje maleją wraz ze wzrostem wartości dokonywanych operacji. Plusem polskich funduszy jest to, że uwzględniają przy tym także kapitał już w funduszu zgromadzony. Zatem jeśli wpłacamy do funduszu 500 zł, a z wcześniejszych uzbierało się już w nim w sumie 20 tys. zł, to prowizję zapłacimy taką, jaka w tabeli opłat obowiązuje dla przedziału zawierającego owe 20 tys. zł, a nie 500 zł. Z czasem może to oznaczać obniżkę prowizji o dobrych kilka punktów procentowych.

Fundusze zagraniczne mniej korzystnie wypadają też pod względem wysokości minimalnych jednorazowych wpłat, które w większości sięgają 1000-, 2500- czy nawet 5000 dolarów lub euro. W przypadku polskich produktów inwestowanie można rozpocząć najczęściej już od 100-, czy wręcz 50 zł! Są więc znacznie niższe, a zatem o wiele bardziej dostępne dla drobnych inwestorów, rozpoczynających dopiero akumulowanie kapitału.

Podatki płacić trzeba (niestety)

Znaczne różnice zachodzą też w kwestiach związanych z podatkiem od wypracowanych zysków. Zasadniczo oczywiście płaci się go i w jednym, i w drugim przypadku – są jednak różnice formalne. Klienci polskich funduszy nie muszą zawracać sobie tym głowy, bowiem płatnikiem podatku, odpowiedzialnym za jego naliczenie i odprowadzenie, jest TFI. Cała operacja odbywa się więc bez udziału uczestnika funduszu – po złożeniu dyspozycji na jego konto trafia kwota pomniejszona już o wartość podatku, jeśli oczywiście był on należny.

Powyższą zasadę z jednej strony można zapisać po stronie plusów, bo nie wymaga jakiegokolwiek zaangażowania ze strony inwestora. Z drugiej jednak strony jest to dla niego sporym minusem, bo pozbawia go możliwości odliczania strat od ewentualnych przyszłych zysków, jak to jest w przypadku indywidualnych inwestorów giełdowych. I tu dużą przewagę zyskują fundusze zagraniczne. W ich przypadku płatnikiem odpowiedzialnym za naliczenie i odprowadzenie podatku jest inwestor. Wymaga to oczywiście poświęcenia czasu – tym więcej, im więcej dokonywaliśmy w ciągu roku transakcji. Wszystko trzeba samemu policzyć na podstawie potwierdzeń dokonywanych operacji, oczywiście biorąc pod uwagę odpowiednie kursy walutowe. Niekiedy może okazać się to bardzo kłopotliwe. Ten wysiłek może być jednak z powodzeniem zrekompensowany przez potencjalne korzyści podatkowe. Coś za coś.

Walutowa huśtawka

Niezwykle istotną cechą funduszy zagranicznych, której nie posiadają fundusze przyjmujące wpłaty i inwestujące w złotych, jest ryzyko walutowe. Wynika ono z faktu, że w celu wpłacenia do funduszu np. dolarów, musimy je kupić, płacąc określoną rynkową cenę. Wychodząc z inwestycji otrzymujemy dolary, które następnie wymieniamy na złote po aktualnym kursie, który – biorąc pod uwagę możliwe wahania cen walut – może być diametralnie różny od kursu kupna. Załóżmy, że wpłacamy do funduszu 5 tys. USD (dla uproszczenia pomijamy prowizje). Kurs USD/PLN wynosi 3,5 zł, zatem na zakup dolarów potrzebujemy 17,5 tys. zł. Po roku decydujemy się wycofać pieniądze, bo fundusz nie spełnił naszych oczekiwań, a stopa zwrotu w tym czasie wyniosła 0 proc. Aktualny kurs USD/PLN wynosi jednak 3 zł. Oznacza to, że wypłacane 5 tys. USD po przeliczeniu będzie warte tylko 15 tys. zł. Nasza stopa zwrotu z tej inwestycji wyniesie zatem -14,3 proc., czyli dokładnie tyle, o ile złoty umocnił się wobec dolara. Oczywiście osłabienie złotego działałoby na naszą korzyść. No, ale na tym właśnie polega dodatkowe ryzyko, które jako takie należy zapisać po stronie minusów funduszy zagranicznych.

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: