Credo Bena Bernanke
2006-06-07 17:55
Przeczytaj także: Panika ze znakiem zapytania
Większa część wystąpienia poświęcona była inflacji i to właśnie te fragmenty wystraszyły inwestorów. Ben Bernanke stwierdził, że wzrost cen ropy i innych surowców wynika z dużego popytu oraz z problemów podaży i niewątpliwie przysłużył się zwiększeniu inflacji, ale nie w takim stopniu jak można się było tego obawiać. Stwierdził, że inflacja bazowa jest wysoka i "jeśli trend się utrzyma, będzie na poziomie lub powyżej poziomu uważanego przez wielu ekonomistów (łącznie z B.B.) zapewniającego stabilność cen i długotrwały rozwój". Szczególnie zaniepokoił go wzrost inflacji bazowej o "3,2 proc. w ciągu ostatnich 3 miesięcy i 2,8 proc. w ciągu 6 miesięcy". Ciekawe jest to, że jak widać Fed nadal patrzy prawie wyłącznie na inflację bazową (bez żywności i ropy), mimo że trudno powiedzieć, żeby (tak jak w 20. wieku) ceny ropy były bardzo zmienne i w związku z tym niemające wielkiego wpływu na inflację. Czteroletni trend wzrostowy na rynku ropy przecież ciągle obowiązuje.
Zagadka wyjaśnia się, kiedy Bernanke stwierdza, że "rynek kontraktów na ropę w odróżnieniu od rynku spot sygnalizuje, że ceny ropy przestaną wkrótce rosnąć". Muszę powiedzieć, że jest to stwierdzenie zaskakujące. Nie twierdzę, że ceny ropy muszą rosnąć - wystarczy, że fundusze hedingowe zagrają na zniżkę i będą spadały - ale opieranie się na tym co pokazuje rynek futures i to przed sezonem huraganów szczególnie sprzyjającym wzrostowi ceny ropy jest zadziwiające. Wynika z tego, że dalszy wzrost cen surowców (szczególnie ropy) będzie dla Fed dużym zaskoczeniem i może zwiększyć presję na kontynuowanie cyklu podwyżek stóp. Bernanke potwierdził to mówiąc, że "nie jest wykluczone, iż zmienność na rynkach surowców doprowadzi do zwyżek, które zagrożą przyszłej inflacji". W końcu stwierdził też, że polityka monetarna musi być "prowadzona z dużą ostrożnością i uwagą poświeconą ewolucji prognoz rozwoju gospodarczego sygnalizowanych przez napływające dane makroekonomiczne", a Fed musi być teraz bardzo czujny i zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby oczekiwania inflacyjne wynikające ze wzrostu cen surowców nie przeniosły się do inflacji bazowej.
Rynek odczytał to wystąpienie jednoznacznie - Ban Bernanke jest mniej zaniepokojony stanem gospodarki, a zdecydowanie bardziej presją inflacyjną. Inaczej mówiąc: rośnie prawdopodobieństwo kontynuowania cyklu podwyżek stóp. Wydaje się jednak, że szef Fed po prostu przedobrzył. Chcąc wymazać swoje niejednoznaczne wystąpienia i pokazać się w postaci rycerza walczącego ze smokiem inflacji ubrał swoje wystąpienie w słowa, które rynek przestraszyły. Tak naprawdę powiedział przecież to, co FOMC mówi od dawna: gospodarka rośnie i będzie rosła, spowolnienie na rynku nieruchomości jej zaszkodzi jedynie nieznacznie, wzrost sięgnie 4 proc, PKB, a kolejne decyzje o podwyżkach stóp będą zależały od napływających informacji. Reakcja rynku była zdecydowanie nadmierna. Wystarczy jednak, że w przyszłym tygodniu dane o inflacji okażą się być nie takie znowu straszne, żeby, paradoksalnie, to credo szefa Fed odwróciło kierunek indeksów.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
1 2
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion
Przeczytaj także
-
Rynki regionu nadal bardzo słabe
-
Cena kakao o krok od swego szczytu z 2011 roku, kurs USD/TRY najwyżej w historii
-
Rynek akcji, walut, surowców. Czy staje się bańką?
-
WIG20 a kontrakty terminowe na miedź
-
Rynek surowców zawiódł inwestorów
-
sWIG80 nie wyprzedza koniuntury?
-
Indeksy giełdowe I poł. 2012
-
Inwestorzy znów kupują ryzykowne aktywa
-
Inflacja w Niemczech - jeszcze jeden problem EBC