Dzwoni do mnie panienka z okienka i proponuje promocyjny
kredyt gotówkowy. Jako, że gotówki nigdy dość, pytam o szczegóły.
Otóż okazuje się, że oferują mi aż 3500 PLN! Pytam ile procentów tam.
Panienka nawija, że super promocyjna promocja i wylicza mi
wszytko, podając końcową kwotę. Chwilę poodginałem paluchy wte i wewte
i wyszło mi RRSO na poziomie 32%. Powiedziałem panience, że w moim
drugim banku to bez promocji mam na 12%. Odrzekła, że zatem nie będzie
przeszkadzać i się pożegnała :>
Czy kąpóter w mbanku licząc statystycznie zakwalifikował mnie
do przegródki "zdesperowani frajerzy", czy oni tak do każdego dzwonią? ;)

L.