Przedstawie temat, zostałem okradziony w pociągu PKP na tzw. śpiocha, faktem
jest że przysiadła się grupka, ale jak pamiętam kilka stacji dalej wysiedli
i powiedzieli nawet "miłej podróży". Obudził mnie konduktor kontrolujący
bilety.
Skradziono mi dokumenty, portfel i tel. kom. w portfelu były zwykłe karty
bankomatowe (debetowe), SEDNO sprawy, zanim udało się zablokować karty,
złodzieje wyczyścili moje konto i konto mojego szefa (miałem też kartę
służbową) do limitów dziennych, zgłosiłem okradzenie na Policje i do banku,
ten jednak uporczywie twierdzi że musiałem gdzieś mieś mieć zapisane kody
pin do kart i tylko dlatego możliwe było pobranie gotówki w bankomacie,
(pomimo moich zapewnień że PINy były tylko w mojej głowie) gdyby to chodziło
tylko o moją kasę, pewnie bym odpuścił, ale księgowa w firmie mówi że muszę
to wyjaśnić, a wg. opinii banku zaniedbałem ochronę kodu PIN i Ona
(księgowa) traktuje to jako pobranie zaliczki w bankomacie.
Może kto śmiał podobny problem i poradzi jak wygrać tę prawe z bankiem.
jakie procedury umożliwią mi odzyskanie pieniędzy, bo szczerze wątpię w
skuteczność Policji.