W oczekiwaniu na impuls

Przeczytaj także: Spadek cen akcji

Szczególne znaczenie miały tu dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Niższe od prognoz liczba nowych pozwoleń na budowę, czy też rozpoczętych inwestycji budowlanych w kwietniu, przełożyły się na wzrost cen obligacji i osłabienie dolara. Nie pomógł kwietniowy odczyt inflacji PPI, który wzrósł powyżej oczekiwań. Wszystko to, zmniejszając prawdopodobieństwo zacieśniania polityki pieniężnej, dawało nadzieję na powrót wzrostów na rynku akcji.

Nadzieje te okazały się jednak płonne. DJI oscylował wokół poniedziałkowego zamknięcia kończąc w efekcie o 0,1% niżej, S&P500 spadł o 0,2% a Nasdaq o 0,4%. Gorsze dane z rynku nieruchomości mogą też zapowiadać długo oczekiwany spadek koniunktury w branży budowlanej, a to z kolei przełoży się na niższą wycenę spółek czerpiących pośrednio i bezpośrednio zyski ze wzrostu cen mieszkań. Brak rozstrzygnięcia co do dalszego kierunku zmian na rynku amerykańskich akcji, nie wróży dobrze indeksom europejskim na otwarciu.

Impuls może nadejść ze strony popołudniowych publikacji makroekonomicznych. W Stanach Zjednoczonych uczestnicy rynku zapoznają się z kwietniową inflacją CPI (prognoza 0,5%), oraz z tygodniową zmianą zapasów paliw. Wyższa inflacja i spadek zapasów znowu mogą pobudzić oczekiwania na kolejne podwyżki stóp procentowych przez FED, a jak wiadomo prognozy kosztu pieniądza w USA są obecnie najpilniej śledzoną miarą dalszych zmian na rynkach. Ważne dane opublikowane będą również w Polsce. GUS poda kwietniowe przeciętne zatrudnienie (prognoza – wzrost o 2,7% r/r) i wynagrodzenie (prognoza – wzrost 5,3% r/r) w sektorze przedsiębiorstw. Oczekiwany wzrost powyższych figur będzie odczytany jako kolejny przejaw budzącego się popytu gospodarstw domowych. Piątkowe dane o produkcji przemysłowej, jeśli okażą się wysokie, mogą te oczekiwania jeszcze pogłębić. Testem sentymentu na rynku długu będzie aukcja 5-letnich obligacji skarbowych (podaż 2 mld PLN).

Na publikacje makroekonomiczne zwykle mocno reaguje rynek walutowy. Wczorajsze osłabienie dolara nie skutkowało jednak wybiciem powyżej poziomu 1,30 na EUR/USD, a notowania kończyły się w połowie poniedziałkowej świecy. Technicznie rzecz biorąc jest to sygnał zapowiadający kontynuację spadków na tej parze walut, czyli powrotu do aprecjacji dolara. Dopiero pokonanie wyżej wspomnianego poziomu może zanegować sygnał korekty. Jeśli zatem dojdzie do umocnienia dolara, a może się tak zdarzyć gdy odżyją nadzieje na kontynuację cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, można oczekiwać spadku wyceny walut rynków wschodzących. Wczoraj wyraźnie było widać jak wzrostom na eurodolarze towarzyszyły zakupy złotego, czy forinta. Po godz. 23.00 za euro płacono już niespełna 3,89 zł a za dolara 3,02 zł.