Wall Street uległa europejskiej gorączce
2011-11-10 11:25
op © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Rynki namawiają ECB do drukowania euro
W środę indeksy za oceanem straciły znacznie więcej niż wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie. Skala ich spadku była bliższa tej obserwowanej w Mediolanie, Moskwie, czy Warszawie. Dow Jones stracił niemal 390 punktów, czyli 3,2 proc., Nasdaq poszedł w dół o 3,9 proc., a S&P500 o 3,7 proc. To najmocniejsze spadki od kilkunastu tygodni. Czy taką reakcję można uznać za przesadną? Trzeba pamiętać, że to zaledwie miesiąc temu właśnie Wall Street dała sygnał do dynamicznej mini hossy w reakcji na niepotwierdzone, jak się okazało, doniesienia, że europejscy przywódcy porozumieli się w sprawie przyjęcia pakietu antykryzysowego. Do dziś można mówić co najwyżej o pakieciku, by nie powiedzieć atrapie, pozbawionej finansowej treści. Tymczasem w przeciwieństwie do pakietu, kryzys mamy w pełnym rozkwicie. Gdy wszyscy zaaferowani byli Grecją i pomysłem referendum, nadspodziewanie szybko jego epicentrum znalazło się w trzeciej pod względem wielkości europejskiej gospodarce. Włochy okazały się wobec rynków zupełnie bezradne. Gdyby nie znalazły się na garnuszku Europejskiego Banku Centralnego, który skupuje włoskie obligacje, bylibyśmy świadkami jednego z najbardziej spektakularnych finansowych nokautów. Europejski Fundusz Stabilności Finansowej, który miał stanowić zaporę w rozprzestrzenianiu się kryzysu nie zdążył ruszyć nawet palcem. Wygląda na to, że jego urzędnicy odpoczywają po nieudanym kwestowaniu w poszukiwaniu pieniędzy w szerokim świecie.fot. mat. prasowe
Premier Berlusconi, który nonszalanckim gestem nie przyjął oferowanej zaledwie kilka dni temu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy linii kredytowej doprowadził do niezręcznej sytuacji, w której obecnie tej instytucji niewiele wypada zrobić, nie wprowadzając jeszcze większego niepokoju na rynki.
Europejskimi kłopotami i amerykańskimi spadkami tym razem poważniej przejęli się inwestorzy w Azji. Indeksy na wszystkich giełdach tego kontynentu mocno poszły w dół. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei tracił 2,9 proc. W Hong Kongu spadek sięgał 4,8 proc., a Korea jedynie nieznacznie mu ustępowała. Wskaźnik na Tajwanie zniżkował o 3,3 proc. W Szanghaju indeksy spadały po 1,5 proc. Informacje makroekonomiczne z Chin znów dały szerokie pole do interpretacji. Dynamika importu zwiększyła się z 20,9 proc. we wrześniu do 28,7 proc. w październiku, skok więc był imponujący. Jednak eksport wzrósł jedynie o 15,9 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej zwyżkował o 17,1 proc. Tak wyraźny spadek dynamiki eksportu może być sygnałem, że skutki spowolnienia gospodarczego w krajach rozwiniętych zaczynają być odczuwalne także w Chinach.
fot. mat. prasowe
Dziś na parkietach zmiany fatalnych nastrojów trudno się spodziewać. W Warszawie sytuację ratować mogą rewelacyjne wyniki finansowe KGHM. Po trzech kwartałach spółka osiągnęła zysk ponad dwukrotnie wyższy niż przed rokiem. Na pozostałych giełdach można liczyć jedynie na odreagowanie przeceny.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Roman Przasnyski / Open Finance