eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyAnalizy i komentarze › Ben Bernanke świat postrzega przez różowe okulary

Ben Bernanke świat postrzega przez różowe okulary

2011-02-11 20:32

Niewiele można powiedzieć na temat tego, co wydarzyło się w ostatnich dniach na Wall Street. Kalendarium makroekonomiczne było niemal puste. Sezon raportów kwartalnych można uznać za "zakończony" (większość spółek istotnych dla amerykańskiej gospodarki podała już dane).

Przeczytaj także: Rynek akcji USA - marazm

Stany Zjednoczone


Reasumując, graczom brakowało impulsu, który mógłby wygenerować wyraźniejszy ruch, a jakiekolwiek dane, które nadchodziły czy to z Azji (podwyżka stóp procentowych w Chinach), czy Europy (fatalne dane dotyczące produkcji przemysłowej w Niemczech) były po prostu ignorowane. Strumień pieniędzy płynących z rynku obligacji nie pozwolił na większą realizację zysków i przyczynił się do mozolnego podnoszenia indeksów.

Przy takim marazmie jako wydarzenie tygodnia można uznać wystąpienie Bena Bernanke przed Komisją Budżetową Izby Reprezentantów. I tutaj można wyłowić parę "rewelacji". Pierwsza to brak obaw odnośnie presji inflacyjnej i braku zagrożenia jej wzrostem z powodu wysokich cen żywności. Druga to wysokie rentowności amerykańskich obligacji. Można powiedzieć "everything is fine". Rentowność rośnie, bo oczekiwania co do wzrostu gospodarczego są optymistyczne. Ożywieniu natomiast ma pomóc odkręcony kurek taniego pieniądza.

Czas i rynek zweryfikuje, czy tak "optymistyczne" nastawienie jest uzasadnione. Pamiętam słowa Bena Bernanke z 2008 dotyczące stanu amerykańskiej gospodarki i sytuacji w sektorze finansowym. Słowa, z których można było wywnioskować, że ówczesny kryzys subrimowy nie jest aż tak groźny i patrzy "umiarkowanie optymistycznie" na to, co będzie działo się w dalszych miesiącach 2008 roku. Skończyło się na upadku Lehman Brothers, najpoważniejszej recesji od czasów wielkiej depresji i największej akcji drukowania dolara w dziejach współczesnego świata, która notabene trwa nieprzerwanie od 1971 r.

Konrad Widuliński

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące


Drugi tydzień lutego upłynął na warszawskiej giełdzie pod znakiem dominacji niedźwiedzi. Na początku tygodnia inwestorów "zelektryzowała" informacja o wezwaniu do sprzedaży na akcje BZWBK po cenie 226,89 PLN. Rynek nie spodziewał się wcześniej, że do ogłoszenia wezwania dojdzie tak szybko. Zapisy do sprzedaży akcji "BeZeta" będą przyjmowane przez miesiąc do 25 marca. Wzywającym jest Santander w wyniku kupna większościowego pakietu od AIB oraz idącymi za tym wymogami polskiego prawa, które to nakazuje ogłoszenie wezwania po przekroczeniu progu większościowego udziału w spółce. W połowie tygodnia swoje wyniki podało BRE. Na poziomie netto bank zaraportował wynik 195 mln PLN i tym samym pobił szacunki analityków o ponad 10%. W rezultacie kurs BRE w ciągu dnia urósł nawet o 7%. Jednak większość inwestorów postanowiło po publikacji wyników zrealizować swoje zyski, co w konsekwencji "zepchnęło" kurs BRE do poziomu sprzed publikacji wyników. W czwartek swoje rezultaty opublikował Bank Handlowy. Było to kolejny bank (trzeci), który podał wyniki powyżej konsensusu analityków. Niewykluczone, że przed publikacją wyników przez Pekao oraz PKO inwestorzy będą grali pod lepsze "cyfry", a po ich publikacji dojdzie do realizacji zysków. W czwartek uwaga graczy skupiła się na wynikach PKNu. Spółka zaraportowała na poziomie 544 mln PLN netto - dokładnie tyle co wstępne szacunki rynku. Kurs zachował się neutralnie. W WIG20 spadki były m. in. napędzane przez słabnący kurs KGHMu, który to ciążył z powodu spadku cen surowca (efekt podwyżki stóp procentowych w Chinach o 0.25%). W odniesieniu do najbliższej przyszłości na warszawskim parkiecie myślę, że tendencja do realizacji zysków w USA spowoduje krótkoterminową presję. Jednak, wielkość spadków na GPW może byće ograniczona, mimo że nasz rynek ostatnio zachowuje się dużo gorzej niż główne indeksy amerykańskie (S&P 500 5% vs WIG20 -2% od początku roku). W świetle tego wydaje się, że wsparcie na poziomie 2650 powinno zostać obronione. Jednocześnie kierunek zachowania indeksów będą wyznaczać publikowane wyniki za 4. kw.

Michał Guzik

Europa Zachodnia


Próżno liczyć, który to już z kolei wzrostowy tydzień na rynkach Starego Kontynentu. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym w większości wylądowały na lekkich plusach, po raz wtóry bijąc szczyty tej hossy.

Gołym okiem widać, że sentyment wśród inwestorów w dalszym ciągu nie jest zły, co skutkuje pozytywnymi reakcjami na dobre informacje oraz zupełnym ignorowaniem gorszych wieści. Motorem do wzrostów okazały się pogłoski o możliwych fuzjach czołowych giełd: brytyjskiej London Stock Exchange z kanadyjską TMX oraz niemieckiej Deutsche Boerse z amerykańskim gigantem NYSE Euronext skupiającym także parkiety m.in. we Francji i Portugalii. Dobrymi danymi kwartalnymi pochwaliły się z kolei Michelin oraz Arcerlor Mitkal. Niewielu natomiast zmartwiły gorsze raporty płynące np. z francuskiego L'oreal, czy też negatywnie odbierany przez obserwatorów alians Nokii z Microsoftem. Ogółem raporty kwartalne przedstawione do tej pory przez europejskie koncerny w prawie 60 procentach okazały się lepsze od oczekiwań analityków, co i tak jest wynikiem gorszym od danych zza oceanu, gdzie odsetek ten wynosi ponad 70 procent. Tematem na oddzielną dyskusję jest pytanie, ile w tym zasługi zaniżonych prognoz, a na ile jest to efektem realnej i trwałej poprawy kondycji przedsiębiorstw.

W dalszym ciągu nie dają zapomnieć o sobie kraje z grupy PIIGS, a raczej spekulanci próbujący grać na spadek cen ich obligacji. W czwartek dali oni próbkę swoich możliwości, czego efektem były rosnące gwałtownie rentowności długu Portugalii i Hiszpanii. Nic nie dały natychmiastowe słowne interwencje Madrytu i Lizbony. Sytuację uspokoił dopiero popyt ze strony Europejskiego Banku Centralnego, co nie oznacza, że w najbliższym czasie nie może dojść do "powtórki z rozrywki".

Tydzień europejscy inwestorzy kończą w neutralnych nastrojach, a główne indeksy w dalszym ciągu są na poziomach najwyższych od ponad 2,5 roku. Od kilku tygodni wszyscy spodziewają się korekty, jednakże czas realizacji zysków z uporem nie chce nadejść. Jasnym jest, że pewne odreagowanie w dół ostatniej fali wzrostowej może ostudzić rozgrzane głowy inwestorów, a w dłuższej perspektywie pomóc rynkom w utrzymaniu długoterminowego trendu wzrostowego.

Piotr Trzeciak

 

1 2

następna

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: