Indeks nastroju Uniwersytetu Michigan spadł

Przeczytaj także: Czy raport kwartalny AIG wpłynie na rynek akcji?

Po piątkowej sesji i w czasie weekendu wiele ważnych postaci mówiło o tym, co dzieje się na rynku akcji. Na przykład Ben Bernanke, szef Fed, wypowiadając się o wpływie globalizacji, powiedział co prawda, że może ona wpływać na podwyższenie inflacji (ja mam inne zdanie na ten temat), ale powiedział również, że Fed prawdopodobnie przeszacowuje wartość inflacji CPI. Powiedział też, że Fed ma narzędzia, które „mogą bardzo mocno wpływać na krajowy rynek akcji”, zupełnie niedwuznacznie sygnalizując, że Rezerwa Federalna może podjąć kroki w celu uratowania giełdy przed przeceną. Stwierdził też, że rynek kredytów udzielanych niezbyt wiarogodnym kredytobiorcom jest w dobrej formie, a Fed sytuację na nim monitoruje. Przesłanie było więc proste: nie obawiajcie się, Fed czuwa.

Wypowiedział się też Henry Paulson, sekretarz skarbu USA. Stwierdził, że sytuacja na rynku akcji nie odzwierciedla mocnych fundamentów gospodarki. Wtórował mu Rodrigo Rato, dyrektor IMF. Ten z kolei oświadczył, że światowa gospodarka stoi na mocnych fundamentach, a zmienność akcji jest rzeczą normalną. Powiedział też, że zawsze trzeba brać pod uwagę to, że indeksy giełdowe mogą spadać. Taka ilość podpierających rynek wypowiedzi sygnalizuje tylko jedno: wielcy tego świata są bardzo zaniepokojeni tym, co dzieje się na giełdach i obawiają się o przyszłość. Jaki może być wpływ tych wypowiedzi na rynki?

To dobre pytanie, ale odpowiedź nie jest prosta. Jak widać nie uspokoiły one inwestorów w Azji, gdzie indeksy o 7.00 spadały po około 3 procent. O prawie jeden procent wzmocnił się też jen, a to ostatnio zawsze wywoływało przeceny. Rynki USA często jednak reagują inaczej niż cały świat i w tym nadzieja byków. Zakładam, że weekendowe zapewnienia mogą uspokoić graczy indywidualnych, ale fundusze, szczególnie hedżingowe, nie dadzą się zwieść tym, miodem płynącym, słowom. Na rynku najważniejsze są nastroje i mody. Teraz panuje moda na obserwowanie tego, co dzieje się na rynku jena. Powiem więc tak: jeśli jen będzie dzisiaj tracił (bardzo prawdopodobne jest, że w czasie dnia osłabnie z powodu realizacji zysków), to wyżej cytowane wypowiedzi nabiorą mocy i rynek się uratuje, przed dalszą przeceną. Jeśli jen będzie się nadal wzmacniał, to trzeba się będzie mocno trzymać fotela, bo wyprzedaż będzie kontynuowana.

Dla zasady, bo to dzisiaj wcale nie musi być takie istotne, opisze to, co widać w kalendarium. Nie widać w nim danych makroekonomicznych, które mogą przed południem wpłynąć na zachowanie rynków. Co prawda dowiemy się (opublikowane będą indeksy PMI), jaka sytuacja panuje w sektorze usług w poszczególnych krajach UE i w całej strefie euro, ale nie należy oczekiwać żadnych rewelacji. Sektor ten (ponad 70 procent całej gospodarki) z pewnością będzie się nadal dość szybko rozwijał. Na rynkach nie zobaczymy praktycznie żadnej reakcji na te publikacje.

Dopiero o 16.00 dowiemy się, jak w lutym zachowywał się sektor usług w USA, bo właśnie wtedy instytut ISM opublikuje swój indeks. Przypominam, że ten sektor to ponad 80 procent całej gospodarki USA, więc to jego kondycja jest najważniejsza dla całej gospodarki. W ostatnim okresie wskazania indeksu nie dawały najmniejszych powodów do niepokoju. Odczyt był od dawna wyraźnie wyższy od 50 pkt., który to poziom oddziela recesję od rozwoju. Prognozy mówią o niewielkim spadku indeksu i gdyby takie były realne dane, to inwestorzy byliby zadowoleni. Nie byłoby to jednak znaczącym impulsem wzrostowym dla rynku akcji. Gdyby jednak dane się znacznie różniły od prognoz, to duży spadek wystraszyłby posiadaczy akcji i dolara, a dane lepsze od prognoz, podziałałyby odwrotnie.

Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.