eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyAktualności finansowe › Wolny rynek USA ma kłopoty

Wolny rynek USA ma kłopoty

2008-01-29 11:11

Przez lata Stany Zjednoczone uważane były za kraj o najbardziej wolnorynkowej gospodarce na świecie i w którym państwo starało się generalnie nie ingerować w gospodarkę. A nawet gdy zwyciężały koncepcje interwencjonistyczne, to skala ingerencji była mniejsza niż w innych częściach świata. Jednak reakcja amerykańskich władz na ostatnie zawirowania na rynkach finansowych każe się zastanowić, czy wolnorynkowe zasady pozostają aktualne - informuje portal Bankier.pl.

Przeczytaj także: Kryzys kredytowy w USA i jego wpływ na rynki w 2008 r.

Według wielu ekonomistów obecne kłopoty na rynku kredytów hipotecznych mają swoją przyczynę w decyzjach Rezerwy Federalnej za czasów Alana Greensapana, który w reakcji na każdy poważniejszy kryzys finansowy obniżał stopy procentowe. W rezultacie tych działań na rynku pojawiły się ogromne ilości taniego pieniądza, które doprowadziły do powstawania bąbli spekulacyjnych – ostatnim z nich była bańka na rynku nieruchomości, która pęka na naszych oczach.

Generalnie od końcówki lat 90-tych ubiegłego wieku na jakiekolwiek kłopoty w gospodarce czy na rynkach finansowych amerykańskie władze reagowały interwencją. Zazwyczaj sprowadzało się do obniżek podatków i cięć stóp procentowych, co w dłuższym terminie skutkowało wyższą inflacją, nieuzasadnionym wzrostem cen aktywów finansowych oraz deficytem budżetowym i ujemnym saldem w handlu zagranicznym.

Jednakże reakcje Fed-u oraz amerykańskiej administracji na obecny kryzys wydają się jeszcze poważniejszą ingerencją w mechanizmy rynkowe. Wystarczy tylko wymienić „zamrażarkę” odsetkową dla klientów segmentu subprime, aukcje przeprowadzane przez Rezerwę Federalną, która podtrzymuje w ten sposób działalność niewypłacalnych banków czy też nadzwyczajne obniżki stopy dyskontowej. Do tego dochodzi jeszcze poluźnienie limitów dla agencji Fanie Mae i Freddie Mac w zakresie skupowania kredytów hipotecznych.

Nie można też zapomnieć o takim „klasycznym” stymulowaniu popytu konsumpcyjnego jak obniżki ceny pieniądza czy cięcia podatkowe zwiększające dochody wyborców lecz równocześnie powiększające i tak wysoki deficyt budżetowy, który w końcu trzeba będzie spłacić.

Krótkoterminowym efektem tych działań będzie zapewne poprawa koniunktury gospodarczej i wzrost zadowolenia społeczeństwa oraz inwestorów giełdowych, którzy nadal będą mogli liczyć wirtualne zyski. Z ulgą odetchną też bankierzy, którzy udzielili kredytów podmiotom, od których nie da się wyegzekwować ich spłaty. Jednak w dłuższej perspektywie skutkiem takiej państwowej „stymulacji” będzie wzrost inflacji, deprecjacja dolara oraz odpływ kapitału, który jest Ameryce niezbędnie potrzebny do sfinansowania swojej robionej na kredyt konsumpcji.

Wszystko to brzmi niezbyt optymistycznie, lecz jeszcze poważniejszym kosztem może się okazać tzw. pokusa nadużycia (ang. moral hazard), polegająca na tym, że instytucje finansowe (zwłaszcza banki inwestycyjne czy fundusze hedgingowe) będą skłonne podejmować jeszcze większe ryzyko, mając świadomość że w razie poniesienia strat zawsze zostaną uratowane przez rząd lub bank centralny. Brak odpowiedzialności za własne decyzje inwestycyjne jest zaprzeczeniem reguł wolnego rynku, na którym podmioty ponoszą ryzyko licząc na zysk. W przypadku, gdy do tego interesu wchodzi państwo z misją „ratowania gospodarki”, koszt błędnych decyzji małej grupy inwestorów zostaje przerzucony na barki podatników, którzy prędzej czy później będą musieli zapłacić za dalsze wzrosty na S&P500.

oprac. : Maciej Ziętara / eGospodarka.pl eGospodarka.pl

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: