Rynek odczuł siłę publikacji makroekonomicznych

Przeczytaj także: Obraz rynku niezmieniony

EUR/USD zniżkował podczas dnia do poziomu 1,2720 gdzie znajduje się pierwsze silne wsparcie techniczne. Zbiegło się to w czasie z publikacją wskaźnika ISM amerykańskiego sektora produkcyjnego. Po wczorajszej lepszej od prognoz publikacji indeksu Chicago PMI dziś uczestnicy rynku chcieli zobaczyć co najmniej tak dobra figurę. Prognozy co prawda mówiły o spadku wartości wskaźnika z 57,3 pkt w kwietniu do 56 pkt. w maju, lecz nieśmiało oczekiwano nawet jego stabilizacji. Publikacja okazała się być wielkim zaskoczeniem. Indeks ISM wyniósł 54,4 pkt, znacznie poniżej prognoz. Stąd silna przecena dolara i wzrosty cen obligacji. EUR/USD w ciągu godziny ponownie przekroczył poziom 1,28 a rentowności 10-letnich papierów skarbowych Stanów Zjednoczonych spadły do 5,10%.

Dane wyraźnie gorsze od prognoz są kolejną sugestią zwiastującą nadchodzące spowolnienie gospodarcze. Spadek atrakcyjności amerykańskich obligacji został jednak wykorzystany do zwiększenia zaangażowania w akcjach. Ich ceny są ostatnio na tak niskim poziomie, że mimo niekorzystnych danych makroekonomicznych, kuszą inwestorów. O godz. 17.30 DJIA zyskiwał 0,4% S&P500 0,6% a Nasdaq 0,7%. Obecne wzrosty na Wall Street wcale jednak nie przesądzają o pozytywnym zakończeniu sesji. Na to trzeba jeszcze zaczekać.

W dobrych nastrojach kończą za to dzień inwestorzy na europejskich parkietach. Zainteresowaniem cieszyły się akcje zwłaszcza rynków wschodzących. One najmocniej reagują na zmianę nastroju inwestorów. Węgierski BUX zyskał 1,8% a czeski CTX 1,4%. Powody do zadowolenia mają także, przynajmniej niektórzy, polscy inwestorzy. WIG20 na koniec dnia zanotował poziom o 0,9% wyższy niż wczoraj, lecz w trakcie sesji rósł nawet o 1,6%. Motorem wzrostów okazały się banki, kotwicą z kolei spółki surowcowe przeceniane w związku ze spadkami na rynku towarowym. Najwięcej zyskali akcjonariusze PEKAO (+5,17%) oraz PKO BP (+3,45%) i BRE Banku (+3,13%). Słaby dzień mieli posiadacze akcji KGHM (-3,06%) i Lotosu (-1,03%). Powodów do zadowolenia nie mają również akcjonariusze TP S.A. (-1,3%). Oni najmniej zyskali na tegorocznych wzrostach, a teraz tracą solidarnie z innymi akcjonariuszami. Obroty na największych polskich spółkach nie były duże i z trudem przekroczyły 900 mln PLN.

Ciągle, mimo próby podciągania indeksów, brak silnych impulsów, aby zdecydowanie zanegować trwającą korektę. Na pewno brak sygnałów z rynku metali. Cena tony niklu w Londynie z dostawą za trzy miesiące spadła o 1800 USD, czyli o 8,2% a aluminium o 3,6%. Powodów do zadowolenia nie mają również inwestorzy trzymający długie pozycje w kontraktach terminowych na miedź. Cena tego metalu z dostawą za trzy miesiące spadła o 5,8% do 7440 USD/tonę. Na giełdzie towarowej COMEX w Nowym Jorku na 16 minut przerwano nawet notowania tego surowca po tym jak spadły one przekraczając limit zmiany cen. W rezultacie po wznowieniu handlu i zwiększeniu limitu wahań cenowych zanotowano spadek o 6,3%. Przecenę na rynkach towarowych dobrze ilustruje spadek indeksu CRB, który tracił już 1,1%. Można jednak założyć, iż po takim spadku nadejdzie odreagowanie, które pozwoli inwestorom na nowo zająć pozycje.

Na koniec wróćmy jeszcze do rynku walutowego i notowań złotego. Zanim doszło do wzrostu na rynku bazowym nasza waluta zachowywała się relatywnie słabo. Złoty tracił do dolara, co było konsekwencją spadków na EUR/USD, nie zyskiwał jednak do euro. O godz. 15.20 za euro płacono, podobnie jak wczoraj, niespełna 3,94 zł a za dolara 3,09 zł, czyli o 3 grosze więcej niż w środę po południu. Jednak silna aprecjacja euro względem amerykańskiej waluty przełożyła się na umocnienie złotego zarówno do euro jak i do dolara. O godz. 16.50 za wspólną walutę płacono już niespełna 3,92 zł a za dolara prawie 3,05 zł. Mimo silnych wzrostów na eurodolarze nie udało się jak dotąd pokonać poziomu 1,29 i w konsekwencji wybić powyżej 1,30. Nie można zatem mówić o końcu korekty, a notowania naszej waluty będą zależeć od zamian na rynku bazowym.

Dla porządku należy jeszcze wspomnieć o innych publikacjach makroekonomicznych, które mimo że są istotne, nie wywołały znaczących zmian na rynku. Wzrost gospodarczy w strefie euro okazał się być nieco niższy od prognoz i wyniósł 1,9% za to niższa od prognoz była również publikowana kwietniowa stopa bezrobocia, która wyniosła 8%. Wskaźnik aktywności w sektorze produkcyjnym w Eurolandzie nieco zaskoczył analityków sięgając poziomu 57 pkt wobec oczekiwanego spadku do poziomu 56,4 pkt. Kluczowe jednak będą jutrzejsze publikacje z amerykańskiego rynku pracy. Dzisiejszy lepszy od prognoz raport Challengera o planowanych zwolnieniach był najlepszym wynikiem od listopada 2000 roku. Z kolei wyższa była liczba zarejestrowanych bezrobotnych w zeszłym tygodniu. Ostateczne dane o wydajności i kosztach pracy również nie zachwyciły. Wydajność pracy w I kwartale 2006 roku była niższa od prognoz (4,2%) i zanotowała wzrost o 3,7% wobec wzrostu o 3,2% w IV kwartale ubiegłego roku. Niepokoi jednak wyższy od oczekiwań wzrost kosztów pracy o 1,6% (prognoza 0,7%). Taka publikacja sugeruje możliwe nasilenie procesów inflacyjnych jako efekt potencjalnego wzrostu wynagrodzeń.

Dzisiejsze dane to zaledwie preludium przed jutrzejszymi publikacjami zwykle wzbudzającymi wiele emocji na rynku. Jutro zatem po godz. 14.30 może być bardzo nerwowo, co szczególnie powinno być widoczne na rynku walutowym.