Witam!

Postaram się wyjaśnić jak najkrócej o co chodzi.

Przez kilka lat w pewnym banku było założone konto osobiste. Na to
konto było przelewane m. in. uposażenie (pensja) z zakładu pracy.

Właściciel konta miał pozwolenie na debet do 3.000 zł.

Założył zlecenia stałe - ok. 500 - 600zł miesięcznie - rachunki
telefoniczne, czynsz, itp.

Na początku maja tego roku klient wypowiedział umowę z bankiem na
prowadzenie tego rachunku. Według umowy obowiązuje 30-dniowy okres
wypowiedzenia. Czyli na początku czerwca konta powinno już nie być.
Klient powiedział wyraźnie, że likwiduje konto i wszystkie inne
łączące go z tym bankiem więzi.

W międzyczasie klient założył konto osobiste w innym banku i założył
identyczne zlecenia stałe.

W połowie serpnia dostał telefon ze starego banku, że na jego koncie
jest debet w wysokości 1.800,- plus odsetki z tytułu odprowadzania
tychże zleceń stałych w miesiącach maju, czerwcu i lipcu. Bank domaga
się pieniędzy i nalicza odsetki.

Według banku przy zamykaniu konta Klient powinien wypełnić oddzielne
pismo - zlecenie zamknięcia usługi zleceń stałych. Może i powinien,
ale nie został o tym poinformowany.

Oczywiście za maj skłonny jest pieniądze oddać - trwał wtedy okres
wypowiedzenia. Ale nie chce mieć nic wspólnego z czerwcem i lipcem.

Proszę mi wyjaśnić:

- jakim cudem można realizować zlecenia stałe ze zlikwidowanego konta?
- czy można założyć w banku usługę zleceń stałych nie posiadając w
nich konta? Bo na logikę biorąc - w tym banku można!

Co pechowy właściciel ma teraz zrobić? Na szczęście tych pieniędzy
prawdopodobnie nie stracił - pewnie ma nadpłaty w telekomunikacji i
elektrowni...

Czy teraz na banku spoczywa ciężar dochodzenia niesłusznie wysłanych
pieniędzy na konta tychże instytucji? Z jakiej racji klient ma teraz
ponosić koszty na dojazdy, telefony? No i odsetki karne?


Dziękuję za wszelkie sugestie - przyznacie, że ciekawy temat? :)


berberek