eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.banki › Gazeta Bankowa - Kto rzadzi w polskich bankach - ciekawe
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2002-05-15 06:52:25
    Temat: Gazeta Bankowa - Kto rzadzi w polskich bankach - ciekawe
    Od: "AMRA" <a...@a...com>

    Zarządy banków w rękach obcokrajowców
    Władzy jest w Polsce coraz mniej. Nie chodzi tu o słabość krajowego
    establishmentu politycznego, ale o coraz bardziej hurtowe eksportowanie
    władzy ekonomicznej za granicę.

    Temat już blisko 80 procentowego udziału inwestorów zagranicznych w polskim
    sektorze bankowym jest mocno wyeksploatowany. Jednak taka sytuacja
    własnościowa rodzi całkiem konkretne konsekwencje, nie ograniczające się
    jedynie do przepływów kapitałowych. Coraz pewniej czujące się w Polsce
    międzynarodowe grupy finansowe nie ograniczają się do pokazywania i
    uskuteczniania własnego know-how. Wraz z nimi przychodzi nowy sposób
    zarządzania krajowymi instytucjami finansowymi. Nowy sposób sprawowania
    władzy, która coraz częściej wywędrowuje z krajowych spółek do centrów
    zagranicznych.

    Matryca

    Na proste pytanie - co jest najwyższą władzą firmy w formie spółki, każdy
    odpowie zapewne, że zarząd. Jednak w wielu spółkach z dominującym udziałem
    zagranicznym zarząd ma władzę tylko formalną. Menedżerowie różnych pionów
    bardziej zależni są od szefów w zagranicznych centralach. Niewątpliwie
    najlepiej widoczne jest to w korporacjach, które same siebie określają
    mianem globalnych - szczególnie ambitni w tym względzie są goście zza
    Atlantyku. W American International Group funkcjonuje matrycowy system
    zarządzania. Oznacza to, iż ja, jako szef marketingu i sprzedaży w Polsce
    podlegam - na poziomie krajowym - polskiemu Chief Executive Officer (CEO), a
    na poziomie globalnym - szefowi mojej linii biznesowej, który ma swoje biuro
    w Stanach Zjednoczonych. - tłumaczy Andrzej Reterski, Chief Sales and
    Marketing Officer (CSMO) oraz członek zarządu AIG Consumer Finance Group w
    Polsce.

    Można się oczywiście zastanawiać, w którym momencie i w jaki sposób dochodzi
    do zglobalizowania bankowych spółek działających w krajach peryferyjnych. Po
    części wiąże się to niewątpliwie ze zmianą strategii całej korporacji -
    wszakże nie wszyscy dzisiaj globalnie byli takimi kosmopolitami pięć czy
    dziesięć lat temu. Z drugiej strony zależy to również oczywiście od
    charakteru biznesu polskiego. W GE Capital proces włączania do struktur
    globalnych nabrał tempa w momencie, kiedy biznes na naszym rynku zaczął się
    poważnie rozwijać - tłumaczy Andrzej Reterski.

    Tylko nadzorcy

    Nie tylko ze względu na skalę działalności jednym z najbardziej wyrazistych
    modeli struktur globalnych jest model Citibanku - instytucji, która "sznyt"
    trans-narodowy zyskała już wiele lat temu. W Polsce formalnie jest on nieco
    zatarty, ze względu na wynegocjowane warunki integracji polskiego Citi z
    Bankiem Handlowym - stronie polskiej zależało na zachowaniu pewnych
    elementów tzw. rodzimej tożsamości Banku handlowego. Ale mimo to i tak wielu
    twierdzi, że polski szef Banku Handlowego, Cezary Stypułkowski, chociaż
    nadal szefuje, to nie rządzi już tak jak przedtem. Co jednak ciekawe,
    zdaniem tych samych źródeł niewiele więcej do powiedzenia ma jego kolega
    wywodzący się ze struktur Citi - Shirisha Apte.

    Owszem, spora ilość pionów formalnie podlega jemu - np. pion skarbca,
    bankowości transakcyjnej czy też zarządzania ryzykiem,. Ale w praktyce i one
    są zarządzane bezpośrednio z Londynu. Tam bowiem znajduje się "europejska
    centrala" Citibanku. I nie ma tu znaczenia fakt, że połowa kontrolowanych
    przez wiceprezesa Apte pionów ma za kierowników osoby z amerykańskim
    rodowodem. Tak np. bezpośrednim zwierzchnikiem szefa dealing room'u Banku
    Handlowego jest Suneel Bakhshi, pełniący w Citbanku funkcję CEEMEA Financial
    Markets Head - zarządza on również m.in. szefami skarbców w Czechach,
    Turcji, Indiach itd. I to on wyznacza plany i również on kontroluje ich
    wykonanie. W gruncie rzeczy sam Apte pojawia się u nas wyłącznie w
    sytuacjach wyjątkowych. Kiedy coś pójdzie nie tak, on musi się tłumaczyć i
    próbować to naprawić - tłumaczą pracownicy dealing room'u banku. Apte ma
    wprawę w takim modelu zarządzania, bo to jeden z wielu urzędników Citigroup,
    którzy budują swoją ścieżkę kariery poruszając się po różnych stanowiskach w
    różnych krajach.

    Europa też

    Globalny system zarządzania coraz częściej wdrażają również banki z
    europejskim rodowodem. Tak dzieje się np. w ABN Amro, który dwa lata temu
    zupełnie zarzucił priorytet podziału korporacji na regiony, na rzecz
    podziału na poszczególne linie biznesowe. Polski bank został przydzielony do
    tzw. bankowości hurtowej. Swego rodzaju "ubezwłasnowolnienie" nie polega
    teraz więc już tylko na implementacji strategii grupy. ABN Amro niejako w
    opakowaniu otrzymuje z Amsterdamu gotowe zestawy "linii produktowych", które
    może oferować swoim klientom.

    Coraz bardziej globalna struktura ogarnia również niemieckiego kolosa -
    Deutsche Bank. Najlepszym tego przykładem jest jedno z ostatnich posunięć
    dotyczących Polski. W jego wyniku Hubert Janiszewski, przedtem członek
    zarządu polskiej spółki DB, odpowiedzialny za bankowość inwestycyjną na
    naszym rynku, wraz z całym swoim biurem został "wyjęty" ze struktur Deutsche
    Bank Polska i oddany bezpośrednio w gestię Londynu, gdzie mieści się centrum
    bankowości inwestycyjnej niemieckiej grupy.

    Poza modelami królującymi w globalnych instytucjach, zagraniczny nadzór
    właścicielski wdrażany bywa w sposób bardziej tradycyjny. W środowisku
    bankowym anegdotyczne jest już opowiadanie, jak to zaraz po sprzedaży
    kontrolnego pakietu BPH dwa razy w miesiącu na krakowskim lotnisku w
    Balicach lądował charterowy samolot z Monachium. Na jego pokładzie
    znajdowało się zwykle aż kilkudziesięciu menadżerów HypoVereinsbanku, którzy
    przylatywali "własnoręcznie" ustawić pracę w ówczesnym Banku
    Przemysłowo-Handlowym.

    Dość powszechną metodą przejmowania faktycznej władzy z rąk zarządu jest
    ustanawianie w banku stanowiska Chief Operating Officer (COO). Są to ekspaci
    z banków dominujących w grupie. Ci właśnie - formalnie zwykle wiceprezesi
    zarządów - stają się swego rodzaju cieniami oficjalnych prezesów, którym
    "doradzają" w imieniu właściciela. O takiej sytuacji od dawna mówi się w
    przypadku Banku Peako S.A., gdzie od lat funkcjonuje wysłany przez
    UniCredito Paolo Fiorentiono oraz od niedawna w BIG Banku Gdańskim, w którym
    Banco Comercial Portuguese umieścił Francisco de Lacerda. Wielu uważa, że ci
    ludzie mają więcej władzy niż pozostali członkowie zarządów razem wzięci.

    Potwierdza regułę

    Na tym tle wyraźnie widać wyjątki - najczęściej przywoływanym jest BRE Bank.
    Choć już od dawna znajduje się on w grupie Commerzbanku, nikt nie ma
    wątpliwości, że tu prezes rządzi naprawdę. Wojciech Kostrzewa nie tylko nie
    traci władzy, ale został przyjęty do grona szerokiego zarządu Commerzbanku.
    Do warszawskiego zarządu właściciel oddelegował (zaraz na początku) tylko
    jednego, "swojego" obcokrajowca, nie ma ich na pozostałych stanowiskach
    menedżerskich. Być może w pewnym stopniu taki układ wynika z faktu, iż od
    czasu kupienia BRE, w Warszawie dzieje się coraz lepiej, a we Frankfurcie
    coraz gorzej. Dotychczas dużą autonomią cieszył się także prezes Kredyt
    Banku, choć jego przyszłość jest - zdaniem wielu - nie tak pewna.

    Taki wyjątkowy w polskich warunkach układ pomiędzy zagraniczną korporacją a
    jej polską odnogą może się jednak szybko mienić, gdy np. Commerzbank
    zostanie przejęty przez któregoś ze swoich konkurentów, nie tolerującego
    odstępstw od modelu.

    Wielu krytykuje ten model wskazując, że źle jest, gdy o działaniu polskiej
    bankowości decyduje kilkudziesięciu facetów, z których część nigdy w życiu
    nie widziała Polski, rzadko bowiem wychodzą z gabinetów w Nowym Jorku czy
    Londynie. Zdaniem innych, takie przenoszenie władzy wcale nie jest groźne,
    liczy się bowiem nie to, czy bank jest swój czy obcy, ale czy jest
    efektywny. Ale jest faktem, że wraz z przenoszeniem władzy, kurczą się u nas
    te funkcje banków, które potrzebują najwięcej wykwalifikowanych
    specjalistów. Tu, na miejscu potrzeba raczej wykonawców niż kreatorów. A to
    jest układ sprzyjający tworzeniu się podziału na metropolię i peryferia.

    Takim sytuacjom stara się zapobiegać nadzór bankowy. Jak poinformował
    niedawno jego szef, Wojciech Kwaśniak, na 65 członków zarządów naszych
    czołowych piętnastu banków, blisko połowa, bo 29, to obcokrajowcy. To
    przyspieszyło działania nadzoru wymuszające na bankach zatrudnianie na
    stanowiskach w zarządzie co najmniej połowy osób znających biegle język
    polski (podobnie w radach nadzorczych). Ale przypomina to jednak nieco
    przygody Don Kichota. Doświadczenie uczy bowiem, że dla chcącego nic
    trudnego. A poza tym trudno zapobiegać eksportowi faktycznej władzy. Można
    się więc spodziewać, że w dłuższej perspektywie czasu będą zanikać łagodne
    modele, takie jak w przypadku Kredyt Banku, na rzecz modeli wyraźnie
    zhierarchizowanych. Także dlatego, że niektóre spośród stosujących te
    łagodne modele korporacji zostaną połknięte przez grubsze ryby.

    Kolejny etap?

    Pocieszeniem może być jedynie to, że taki los spotka nie tylko kraje naszego
    regionu, lecz w dłuższej perspektywie w takiej samej sytuacji znaleźć się
    mogą również Austriacy, Włosi, Portugalczycy czy Irlandczycy. Ale jest i
    inny powód do optymizmu. Globalne modele zarządzania wdraża się przede
    wszystkim ze względu na realizowanie bardzo efektywnych strategii
    kosztowych. Kiedy jednak na rynku pozostaną już tylko prawie identyczni,
    globalni gracze, dysponujący potężnymi zasobami finansowymi, dla zyskania
    przewagi konkurencyjnej mogą zdecydować się na zwiększenie efektywności
    sprzedaży. To musiałoby się już wiązać z sięgnięciem do kapitału ludzkiego
    funkcjonującego na rynkach lokalnych. W tej sytuacji można się spodziewać
    wytworzenia nowego modelu zarządzania - zwanego transnarodowym - gdzie silne
    byłoby nie tylko centrum ale i peryferia, prowadzące intensywną komunikacje
    ze wszystkim częściami swojej korporacji.

    Filip Kowalik



    --

    ------
    Amra the Freelancer
    www.amra.pl


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1