"J.F" <j...@p...onet.pl> writes:

> Ba - w przypadku Bitcoin miała byc chyba ograniczona ilosc tego
> pieniądza ...
>
> Ale teoria teorią, a na razie sie zarabia :-)
> Tzn niektórzy zarabiają. Choc moze lepiej - prawie wszyscy :-)

Raczej wątpię. Mniejszość zarabia - nie wiem tylko jak mała mniejszość.
Podobnie jak w każdym innym "systemie", tu także nie ma żadnego
perpetuum mobile.

> Kto kupil BTC rok temu, ten zarobił. O ile sprzedał lub zdąży
> sprzedać.

Czyli nie "kto kupił rok temu", tylko kto kupił rok temu i sprzedał
z zyskiem. To zasadnicza różnica.

Weź pod uwagę, że każdemu, kto sprzedał (z zyskiem lub stratą) odpowiada
ktoś, kto kupił. Jakim cudem większość mogłaby zyskać?

Zysk nigdy nie będzie równy cenie zakupu. Strata - może być.
W ogólnym przypadku dodatnia wartość oczekiwana "inwestycji"
w kryptowaluty jest tak samo prawdopodobna, jak w przypadku totolotka
(bez kumulacji). Natomiast wierzę, że może się to różnić w zależności od
profilu "inwestora", i niektórzy mogą być powyżej zera (kosztem
oczywiście całej reszty). Weźmy np. takich autorów projektu, którzy na
starcie zarezerwowali sobie znaczną część przestrzeni "waluty".
Albo takich, którzy uciekną z pieniędzmi (prawdziwymi) klientów. Itd.
Osoby, które trafnie przewidzą (np. psychologicznie) moment zmiany
trendu. To wszystko jest możliwe - w pokerze albo np. w 3 kartach też
można częściej wygrywać niż przegrywać (aczkolwiek tam ogólna
opłacalność jest zerowa, nie mocno ujemna jak tu).

> Ciekawe - wydawałoby sie, ze po stratach rynek straci zainteresowanie,
> ale widac nie całkiem.

Straci zainteresowanie wtedy, gdy już nie będzie chętnych :-)
Wtedy trzeba będzie wymyślić coś innego (w rzeczywistości cały czas
takie "cosie innego" są wymyślane - przecież "produktów", na których
można wtopić, jest pod dostatkiem).
Ludzie mają za dużo pieniędzy, i to cała tajemnica.
--
Krzysztof Hałasa