eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyAktualności finansowe › Dolar amerykański: to nie koniec dominacji

Dolar amerykański: to nie koniec dominacji

2010-02-17 11:02

Przeczytaj także: Waluta światowa: koniec ery dolara?


Jeśli chodzi jeszcze o względny parytet, to warto powiedzieć, jak wygląda sytuacja w tej chwili. Na skutek trwającego od 2001 roku trendu spadkowego na dolarze doszło już do, znacznego jak na historyczne standardy, odchylenia od parytetu – euro jest przewartościowane o kilkanaście procent, a kurs zgodny z parytetem to ok. 1,2 dolara za euro.

Gdy mówi się o słabych fundamentach dolara, wskazuje się często na wysoki i szybko rosnący poziom zadłużenia w Ameryce. Jest to prawda. W tym roku deficyt budżetowy po raz kolejny przekroczy 9% PKB, a dług publiczny brutto przekracza już 85% PKB. Dlaczego jednak w ogóle dług publiczny miałby wpływać na kurs walutowy? Drogi oddziaływania są dwie. Po pierwsze zadłużenie publiczne niekorzystnie wpływa na produktywność gospodarki – zaoszczędzone przez obywateli środki, zamiast być inwestowane, bezproduktywnie lokowane są w papierach rządowych. Po drugie w sytuacji kryzysu zadłużenia kraj może zdecydować się na monetaryzację długu – wykup obligacji przez bank centralny i wyjście z zadłużenia za cenę wysokiej inflacji, co, jak wiemy, wywoła deprecjację kursu walutowego. Badania empiryczne pokazują, że wzrost zadłużenia publicznego w relacji do PKB o 10 punktów procentowych powoduje deprecjację kursu walutowego o 2%.

Jednak nie można abstrahować od tego, że w Unii Europejskiej też nie jest pod względem zadłużenia dobrze. Średni deficyt w strefie euro w tym roku znajdzie się na poziomie 6%, a zadłużenie w czołowych gospodarkach jest również wysokie – powyżej 70% PKB we Fracji i powyżej 60% w Niemczech. Do tego dochodzą jeszcze naprawdę mocno zadłużone kraje takie jak Grecja, której dług został niedawno tak mocno przeceniony, że jest już tańszy od polskiego, mimo że nasz kraj nie należy do strefy euro. Kryzysu zadłużenia w USA w przyszłości nie można wykluczyć, jednak to samo można powiedzieć o strefie euro, więc na tej podstawie co najwyżej należy spodziewać się osłabienia euro i dolara w stosunku do walut krajów rozwijających się, które nie są tak głęboko zadłużone.

Z wymienionych na początku czynników grożących dolarowi nie wspomnieliśmy jeszcze o dywersyfikacji rezerw, czyli zamianie części światowych rezerw walutowych z dolarów na inne waluty. Od razu nasuwa się pytanie: na jakie waluty? Nie bardzo bowiem widać w tej chwili dla dolara jakąś konkurencję. Z perspektywy banków centralnych zarządzających rezerwami, euro nie może zostać wciąż jeszcze uznane za walutę trwałą i stabilną. Można sobie przecież wyobrazić wystąpienie części państw lub nawet rozpad strefy. Ponadto udział gospodarek UE w światowym PKB będzie się zmniejszał znacznie szybciej niż Stanów Zjednoczonych. Pod tym względem jeszcze gorzej prezentują się waluty Wielkiej Brytanii i Japonii. Z kolei waluty krajów rozwijających się są nie w pełni wymienialne (Chiny) lub nie dają możliwości ulokowania większych środków ze względu na mało płynny rynek długu (Brazylia). W przyszłości ma to się wszystko szansę zmienić lecz zmiany te są zbyt odległe i zbyt trudno ocenić ich wpływ na kurs eurodolara, by mógł on już teraz je dyskontować.

Niewykluczone więc, że nawet jeśli w tym roku kurs eurodolara zanotuje nowe minima, w kolejnych latach czeka nas odwrócenie spadkowego trendu. Ponieważ pamięć inwestorów jest raczej krótka, należy przypomnieć, że dolar w ciągu ostatnich trzydziestu lat nie raz już mocno spadał i wielokrotnie przepowiadano już jego koniec (jak na przykład po rozpadzie systemu z Bretton Woods na początku lat 70-tych). Amerykańska waluta jednak jakoś zawsze wychodziła z opresji. Warto też pamiętać, że ostatnia wielka międzynarodowa interwencja walutowa w 2001 roku miała na celu obronę nie dolara lecz świeżo powstałego wtedy euro.

Historyczne cykle spadków i wzrostów dolara nie są równej długości. Od 1972 roku amerykańska waluta średnio przez 5 lat drożeje i 8,5 roku tanieje. Obecny cykl, trwający od 2001 roku jest już jednym z najdłuższych i wiele wskazuje, że ma się ku końcowi. Inwestorzy powinni oswoić się z myślą, że środowisko taniejącego dolara nie będzie utrzymywało się wiecznie.

Stabilizacja lub nawet powolna aprecjacja dolara niekoniecznie muszą jednak być nieprzychylne dla portfeli graczy giełdowych. Silna ujemna korelacja między cenami akcji a kursem amerykańskiej waluty jest wytworem specyficznych warunków po upadku Lehman Brothers i z czasem powinna zaniknąć. Na baczności muszą się za to mieć gracze na rynkach towarowych, którym słabnący dolar do tej pory aż za bardzo pomagał.

poprzednia  

1 2

oprac. : Maciej Bitner / Wealth Solutions Wealth Solutions

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: