Chris <chris94@wytnij_to.poczta.fm> wrote:

> Czyżbyś już zapomniał o awanturach jakie miały miejsce na początku roku
> w związku z rozliczaniem podatków za dochody uzyskane w GB w 2005 roku?

No i? Co w związku z tym, że ludzie pojechali w ogóle się nie zastanawiając
nad konsekwencjami podatkowymi?

> Tak, ale tylko *na poczet*!

No i?

> W rezultacie, ludzie którzy w Polsce nie uzyskali żadnych dochodów, a w
> GB podatek od uzyskanych tam dochodów zapłacili *w pełnej wysokości*, po
> przyjeździe do PL musieli zapłacić dodatkowy podatek w wysokości różnicy
> pomiędzy stawką 40% od osiągniętego tam dochodu, a podatkiem już

I? Jest to standard na świecie i Polska nie jest tutaj jakimś szczególnym
przypadkiem.

> zapłaconym w GB. Znacznie wyższych kosztów utrzymania niż w PL
> oczywiście fiskus w ogóle nie brał pod uwagę.
> Jeśli uważasz, że to jest uczciwe, to gratuluję.

A życie jest uczciwe? :)
Mieli dochody w Polsce? Mieli.
A że umowa umowie nierówna, to już problem rządów i tego jakie umowy zostały
podpisane.
Poza tym o czym tu gardłować, skoro umowa z UK została zmieniona?
A do US raczej nikt na 8-10 miesięcy nie wyjeżdza, więc też nie za bardzo
rozumiem pianobicie.
Najśmieszniejsze jest to, że problem Cię w ogóle nie dotyka, ale próbujesz
być Robin Hoodem uciemiężonych emigrantów.

> Owszem, te które mieszkają STALE. Ale zdecydowana większość ludzi
> pracujących za granicą pozostaje tam przez 8-10 miesięcy (niektórzy

No i?
Kto im broni tam zostać dłużej/krócej/whatever?

> nawet rok lub kilka), a do Polski przyjeżdżają tak jak na urlop,
> najczęściej na Świeta. I na taki właśnie ich powrót czeka fiskus z
> wyciągniętą łapą.

Znowu bredzisz.
Jeśli ktoś jest rezydentem innego kraju i przyjeżdza do Polski na urlop -
fiskus mu może najwyżej wysłać kartkę z życzeniami.
Jeśli nie masz w Polsce dochodu, nie ciąży na Tobie obowiązek podatkowy.[1]

[1] Oczywiście w uproszczeniu, ale do tego się to sprowadza.


--
Przemysław Maciuszko