eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyAnalizy i komentarze › Komentarz giełdowy 16-20.01.12

Komentarz giełdowy 16-20.01.12

2012-01-20 18:57

Na Wall Street rozpoczął się sezon wyników. Po serii raportów z banków, wczoraj wieczorem otrzymaliśmy dane ze spółek technologicznych. Zysk netto Microsoftu przekroczył prognozy analityków o 2 centy (0,78 USD), mimo że dochody ze sprzedaży Windows spadły o 6%.

Przeczytaj także: Komentarz giełdowy 09-13.01.12

Stany Zjednoczone

EPS ogłoszony przez Intel na poziomie 0,64 USD był wyższy od konsensusu rynkowego o 3 centy - zakończył rekordowy rok dla tej spółki.

Microsoft widzi wyraźny spadek sprzedaży komputerów osobistych w segmencie konsumenckim i nadal wzrost wśród przedsiębiorców. Ta informacja wpisuje się w ostrzeżenia napływające ze spółek technologicznych w grudniu (wyniki i prognozy Oracle, obniżka prognoz przychodów Intel, Xilinx, Red Hat). Dane makro z USA nie odbiegały od prognoz, jedynie tygodniowe wnioski o zasiłki przyjemnie zaskoczyły. Jednakże zmienność tych danych nie potwierdza trwałej poprawy na rynku pracy. Publikowane figury z amerykańskiej gospodarki w ostatnich tygodniach potwierdzają stabilizację gospodarki amerykańskiej i dają nadzieję, że najważniejszy rynek świata przez najbliższe miesiące nie powinien osuwać się w ramiona recesji, co jeszcze 2-3 miesiące temu było niewykluczone. Podstawowe pytanie: jak w całym 2012 r. kryzys długu w Europie wpłynie na gospodarkę światową? Obecnie większość analityków instytucji międzynarodowych (Bank Światowy) rozpoczęło weryfikację, wcześniej nazbyt optymistycznych, prognoz dot. wzrostu gospodarczego starego kontynentu. Zastanawiający jest wcześniejszy optymizm. Przecież o cięciach wydatków rządów, walczących z zadłużeniem, wiadomo nie od dziś, co musi w obecnym roku w znaczący sposób wpłynąć na gospodarkę. Patrząc na szczegółowe prognozy, wydaje się, że przeszacowany został popyt konsumencki. Analitycy gospodarczy w swoich prognozach nie zastanawiają się nad barierami społecznymi dla tego trendu. Gdy skierujemy naszą ciekawość na badaczy społecznych, okazuje się, że moda na konsumpcję nie jest wartością trwałą. Obecnie przeżywamy okres, gdy nie tylko musimy „mieć”, ale koniecznością jest wyzbycie się w odpowiednim czasie produktów, które mogą określać nas jako nie „trendy”. Bardzo dobrze obecną sytuację oddaje cytat z Alicji w Krainie Czarów „Bo tu, jak widzisz, trzeba biec tak szybko, jak się potrafi, żeby zostać w tym samym miejscu”. Cykl produktu w ostatnich 10-latach spadł porażająco. Wydatki na reklamę, która ma nas przekonać do ciągłej wymiany towarów na nowe, wzrosły do poziomów, które wydają się abstrakcyjne. W przypadku niektórych z nich wielokrotnie przekraczają koszt wytworzenia. Konsument stał się wzorem obywatela, a czynem patriotycznym jest kupowanie. Wydaje się, że powyższa presja na konsumenta w dłuższym terminie jest nie do utrzymania, co w połączeniu z ograniczeniem wydatków publicznych (mających również wpływ na konsumpcję) spowoduje trwałą zmianę w zachowaniach nabywców towarów i usług. Trwające od jakiegoś czasu protesty „oburzonych” ukazują, że społeczeństwa Zachodu cechujące się od dziesiątek lat nadzieją bierną, zaczynają marzyć o zmianie swojej sytuacji poprzez wspólne czyny. Obecna niechęć do instytucji finansowych nie jest niczym nowym. W 1869 r. francuski działacz rewolucyjny Blanqui twierdził, że „Zakrystia, giełda i koszary – oto trzy mroczne jamy, razem wyrzygujące na narody noc, nędzę i śmierć”, o czym przypominał Walter Benjamin w „Pasażach”. Obecnie zaczyna zmieniać się adresat protestów z instytucji finansowych na elity polityczne, co przy słabnącej gospodarce i niepopularnych decyzjach rządzących może zwiększać ich skalę i powodować konsternacje polityków zabiegających o głosy wyborców.
Wydaje się, że najbliższe tygodnie i miesiące nie będą łatwe dla graczy giełdowych, ale w swoich rozterkach nie będą oni osamotnieni.

Piotr Olejniczakowski

Europa Zachodnia

W dalszym ciągu jesteśmy świadkami dobrego początku roku na rynkach Starego Kontynentu. Praktycznie wszystkie zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na kilkuprocentowych plusach, a niektóre z nich znajdują się na poziomach najwyższych od trzech miesięcy.
Od jakiegoś czasu inwestorzy, kierowani dobrym sentymentem rynkowym, selektywnie podchodzą do informacji płynących ze strefy euro. Na nikim nie zrobiła wrażenia decyzja agencji Standard & Poor’s o obniżeniu ratingu 9 państw strefy euro z Francją na czele. Po pierwsze, pogłoski o obniżeniu ocen wiarygodności niektórych państw Eurolandu krążyły na rynku już od miesiąca, po drugie zaś, dwie inne agencje ratingowe potwierdziły najwyższą ocenę Francji. Wydaje się, że jak na razie nic na decyzji S&P nie stracił Europejski Fundusz Stabilności Finansowej, o czym świadczy udana aukcja jego bonów. Istnieje pewna szansa, że stabilne nastroje utrzymają się przynajmniej do kolejnych emisji obligacji kilku państw grupy PIIGS, czyli notabene rolowania ich długu, kiedy to rynek może powiedzieć „sprawdzam”.

Obserwatorzy rynkowi spokojnie również podchodzą do greckich negocjacji w kwestii uruchomienia siódmej transzy pierwszego pakietu pomocowego. Odwiedzająca Ateny komisja Troiki ma sprawdzić postęp w reformach, co jest warunkiem koniecznym do uruchomienia kolejnych mld euro pomocy. Równolegle odbywają się rozmowy unijnych polityków z przedstawicielami sektora prywatnego (z francuskimi i niemieckimi bankami na czele) odnośnie ogłoszonych w lipcu wstępnych ustaleń o redukcji greckiego zadłużenia. Pozytywny wynik tych negocjacji pozwoli z kolei wprowadzić drugi pakiet pomocowy dla Aten, co pozwoli zmniejszyć prawdopodobieństwo ich niewypłacalności w najbliższej przyszłości.

Tydzień europejscy inwestorzy kończą w neutralnych nastrojach, w spokoju czekając na konkretne pomysły europejskiego sektora bankowego odnośnie jego dokapitalizowania, do czego banki zobowiązały się jakiś czas temu. Najbliższe dni pokażą, czy „bykom” starczy sił i chęci do wyciągnięcia indeksów ponad 3-miesięczne maksima, oczywiście w przyszłości niczym złym nie będzie lekka korekta i realizacja zysków na zachodnioeuropejskich parkietach.

Piotr Trzeciak

Azja i Ameryka Łacińska

Dobry nastrój panujący na światowych giełdach nie ominął również rynków wschodzących. Główne indeksy krajów BRIC zakończyły miniony tydzień sporymi, blisko 5-procentowymi wzrostami. Warto jednak zwrócić uwagę na wydarzenia, jakie miały miejsce w tym czasie, gdyż mogą one mieć istotny wpływ na dalsze zachowanie się giełdowych wskaźników.
Inwestorzy z wielkim zadowoleniem przyjęli odczyty makroekonomiczne z Chin. Dane o grudniowej sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej oraz dynamice PKB w czwartym kwartale 2011 roku pozytywnie zaskoczyły. Warto jednak zauważyć, że pomimo lepszych odczytów dynamiki chińskiego PKB to gospodarka Państwa Środka zdecydowanie zwolniła. O ile w całym 2011 roku PKB Chin wzrósł o 9, 2 proc., to jeszcze rok wcześniej było to 10,4 proc. Wstępny odczyt przemysłowego PMI w styczniu wyniósł 48,8 pkt. wobec 48,7 pkt. miesiąc wcześniej, generując tym samym mieszane odczucia. Z jednej strony gospodarka nie zwalnia, czego obawiali się niektórzy inwestorzy, jednakże z dynamicznymi wzrostami również nie mamy do czynienia.

Bardzo ciekawe informacje napłynęły z kolei z Indii. Opublikowana w poniedziałek inflacja spadła do najniższego poziomu od 2009 roku (7,47 proc. wobec 9,11 proc. w listopadzie). Dane są wielką ulga zwłaszcza dla lokalnych władz, które po ponad 18 miesięcznej walce i 12 kolejnych podwyżkach stóp procentowych mogą wykorzystać te dane w zbliżających się marcowych wyborach. Spadek inflacji wywołał oczywiście falę spekulacji na temat możliwych obniżek stóp procentowych (decyzja w przyszłym tygodniu), jednakże warto zauważyć, że inflacja bazowa nie spadła aż tak mocno, dlatego bardziej prawdopodobne jest utrzymanie restrykcyjnej polityki i wstrzymanie się z podwyżkami do maja.

Takiego dylematu nie mają władze brazylijskiego banku centralnego, które w środę po raz czwarty od sierpnia 2011 r. obniżyły o 50 punktów bazowych stopy procentowe do poziomu 10,5 proc. Brazylia robi, co może, aby podtrzymać dynamikę wzrostu gospodarczego, ryzykując wzrostem inflacji. Pomimo że nie jest ona dziś rekordowo wysoka (6,5 proc.), to uwzględniając zatwierdzone już podwyżki w strefie budżetowej oraz bardzo małe bezrobocie (5,2 proc.), będzie ona w przyszłych miesiącach rosnąć, co może powodować zwrot w polityce banku centralnego.

Paweł Mielcarek

Surowce

Tydzień na rynkach surowcowych odbywał się pod dyktando rynku walutowego, gdzie tracący do euro dolar wywierał presję na wzrosty cen surowców. Presji tej uległa tylko miedź, lecz nie tylko w skutek słabnącego dolara - również (a może w szczególności) dobrych danych makroekonomicznych z Chin. Złoto kończy tydzień na 1-procentowym plusie, natomiast ropa zamyka tydzień na zero.

Kontrakty terminowe na ropę Crude wyceniane są na poziomie z zeszłotygodniowego zamknięcia, czyli w okolicach 99 dolarów za baryłkę. Spadki cen to efekt chwilowego zaniknięcia czynników, które podnosiły ceny, czyli napiętej sytuacji wokół Iranu. Oczywiście konflikt nieco przycichł, jednak temat ten będzie powracać jak mantra. Rosną również napięcia w samej organizacji OPEC, gdzie Arabia Saudyjska zapowiedziała, że jest w stanie zwiększyć produkcję i zapełnić lukę po irańskiej ropie. A tego rynek obawiał się najbardziej. Ponadto, dobiega końca strajk w Nigerii, co też było czynnikiem podnoszącym ceny w poprzednim tygodniu.

Miedź zdrożała o ponad 3 procent, natomiast tona surowca na giełdzie w Londynie kosztuje 8300 dolarów. Jak już wspomniano, ceny wspierane były dobrymi danymi z Państwa Środka. Jak podano w komunikacie, inflacja była najniższa od 15 miesięcy (odczyt 4,1 r/r). Spadła z kolei dynamika PKB w IV kwartale (do 8,9 procent), jednak dane te były lepsze od oczekiwań, stąd ich pozytywny wydźwięk.

Złoto drożeje już trzeci tydzień z rzędu. Obecnie uncja kruszcu wyceniana jest na 1650 dolarów, co w skali tygodnia daje 1-procentowy wzrost cen. Bodźcem był słabnący dolar i to on w głównej mierze zdecydował o wzroście cen. Nie bez znaczenia były dane z Hong Kongu, gdzie podano, że eksport do Chin w listopadzie wyniósł 103 tony, co daje wzrost o 20 procent w ujęciu miesięcznym. Świadczy to o stałym wzroście popytu na złoto w tym kraju. Pomimo że wzrost chińskiego importu zawsze jest zwiększony pod koniec roku, to jednak skala tego zjawiska ma swoją pozytywną wymowę.

Tomasz Ray-Ciemięga

Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: