eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseArtykułyAktualności finansowe › Rynki akcji: kolejne bańki spekulacyjne w 2010?

Rynki akcji: kolejne bańki spekulacyjne w 2010?

2010-01-07 12:02

Popyt ze strony instytucji finansowych na gotówkę zwykłego inwestora rośnie. Fala podaży taniego pieniądza z monetarnych drukarni zwłaszcza FED, EBC oraz Banku Chin urasta do rangi tsunami. Pieniądz ten jest tani w kontekście sztucznie niskich stóp procentowych, ale w dłuższej perspektywie to zgubna ułuda. Pęcznieją kolejne bańki spekulacyjne na rynkach akcji (zwłaszcza emerging markets), absurdalne ceny osiągają niektóre surowce przemysłowe i rolne. W takim klimacie, analogicznym do tego panującego u progu 2007 r. witamy rok 2010.

Przeczytaj także: Rynki finansowe: czeka nas trudny 2010 rok?

W ciągu niemal 2 lat w upadające, niewydolne kolosy finansowe i kulejące segmenty rynków kapitałowych rząd USA wraz ze swym monetarnym ramieniem FED wpompował w ramach różnorakich socjalistycznych eksperymentów ponad 10 bilionów dolarów. Trudno o precyzyjne szacunki tej kwoty, wszak jeszcze trudniej ocenić, jaki odsetek owego astronomicznego stosu gotówki zostanie zmarnowany (dla odważniejszych czytaj: zdefraudowany) na: dalsze dmuchanie bąbli spekulacyjnych, chybione skupy wątpliwych obligacji zabezpieczonych hipoteką bądź po prostu na bezowocne przedsięwzięcia administracyjne (same w sobie kosztowne z racji zatrudnianych urzędników).

Rachunek za to wszystko będzie jeszcze większy niż za trwającą nadal recesję, a to dlatego że powielane są dokładnie te same błędy z przeszłości. Wzrosła niepomiernie jedynie ich skala, a autorami czającego się na horyzoncie Armagedonu są ci sami ludzie, zasiadający w instytucjach wyjętych spod jakiejkolwiek odpowiedzialności. Bardziej ponure rozstrzygnięcie strategii generowania fikcyjnego, papierkowego bogactwa nastąpi znacznie prędzej, niż za 8 lat oddzielających dwie poprzednie porażki tejże ułomnej taktyki. Szybko od swoich kolegów z krajów rozwiniętych uczą się władze Chin, pompujące setki miliardów dolarów celem podtrzymania swego sterydowego tempa wzrostu PKB bliskiego 10 proc.

Noworoczne wizje apostołów finansjery

Tworzone są dosyć różowe wizje na rozpoczynający się rok, choć inwestycyjne kampanie marketingowe dalece ustępują swą nachalnością okresowi I połowy 2007 r. Solidna nadwyżka optymistów nad pesymistami przybliża mnie do konstatacji, że 2010 r. zamykający debiutancką dekadę XXI w. będzie dla posiadaczy akcji ciężki. Wypracowanie typowanych dalszych kilkunastoprocentowych zwyżek na jego koniec stoi pod dużym znakiem zapytania. Pejzaże finansowej sielanki osadzają się na wątpliwym założeniu o definitywnym zwycięstwie nad kryzysem i recesją, po którym ma nadejść dość dynamiczny wzrost gospodarczy. Taki stan ułudy trąci latem 2007 r.

Podług powiedzenia: "bliższa koszula ciału", zarządzający funduszami inwestycyjnymi wypowiadają się nieobiektywnie i bardzo chcieliby widzieć ciągłe wzrosty, aby samemu nie pożegnać się z posadami w przypadku powrotu trwałej dekoniunktury. Analogicznie, lecz na dalece większą skalę emocje podgrzewają carowie globalnej finansjery w postaciach głównych amerykańskich i zachodnioeuropejskich banków inwestycyjnych. Można rzec: bliższa rekomendacja własnemu portfelowi.

Bank JP Morgan ustami swojego głównego stratega giełdowego Thomasa Lee typuje na koniec br. 17-proc. zwyżkę indeksu S&P500 do poziomu 1300 pkt. Ekspert ów zapewnia przy tym, że błędem jest oczekiwanie korekty. Dodajmy: słowa te wypowiadane są po niemal 10 miesiącach nieprzerwanych wzrostów o skali największej od lat 30. XX w. Aktualnie relacja cena/zysk dla tego wskaźnika przekracza 20, niczym u schyłku hossy (długoterminowa średnia to około 15). Rzeczonemu ekspertowi wtóruje strateg David Kostin z Goldman Sachs, obstawiający 1250 pkt. na Sylwestra 2010 r. (skok o 12 proc.), argumentując, że na amerykańskie giełdy uderzy w tym czasie 600 mld dolarów kapitału. W ten ton wpisują się analitycy Credit Suisse, którzy po 75-proc. wzroście globalnego indeksu rynków wschodzących MSCI Emerging Markets w ub. r. typują w tym segmencie kolejną roczną zwyżkę w wymiarze ponad 20 proc.

Wszyscy wielcy objawiają tłumnej rzeszy niewielkich, iż na parkietach będzie powszechnie rosło. Optymizm się szerzy i coraz więcej owych niewielkich go podchwytuje. Skądś już to znamy. Według internetowej sondy umieszczonej na portalu money.cnn.com jedynie 18 proc. spośród blisko 16 tys. głosów typuje giełdowe spadki indeksów w skali tego roku (dane z 4 stycznia 2010). Powołując się z kolei na dane z wiarygodnej, acz niedocenianej ankiety obrazującej rynkowy sentyment, autorstwa Investors Intelligence, w ostatnim tygodniu ub. r. przewaga giełdowych "byków" nad "misiami" wynosiła 35,5 pkt proc. (51,1 do 15,6), zahaczając o wartości notowane podczas szczytów minionej hossy. Przeliczając to na proporcje, wskaźnik bull/bear przebił swoje ówczesne rekordy i osiągnął 3,28. Ponadto indeks zmienności VIX słusznie zwany miernikiem strachu spadł w okolice 20 z ponad 80 notowanych podczas ubiegłorocznej kulminacji krachu. Lont się tli, nie wiadomo tylko ile go jeszcze pozostało.

 

1 2 3

następna

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć bank.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: